Leśny Spacer | Plany na Święta

Witajcie!
Wczoraj zaraz po obiedzie postanowiłyśmy pojechać z mamą i Fuksem do lasu. Pojechać, ponieważ przed tym lasem trzeba iść kawałek taką drogą, gdzie ostatnio ciągle jest błoto, więc i my i Fuks bylibyśmy cali uświnieni w tym błotku.. :)

Pogoda jak zwykle nie była powalająca, ale do spaceru była w sam raz. Tym razem poszliśmy nieco inną trasą, niż zwykle. Bardzo się cieszę, bo przy okazji odkryłam coś bardzo odkrywczego. :D
Już mówię o co chodzi.

Ten las, do którego chodzimy ciągnie się kawałek (no nie taki kawałek, ale nie ważne) do (prawie) samej stajni, gdzie jeżdżę konno. Oczywiście po tym lesie sobie jeździmy, jak jedziemy w teren. Ale chodzi o to, że wczoraj doszliśmy do takiego miejsca, które wydawało mi się znajome. Tak. To było miejsce, gdzie często przejeżdżamy konno, ale nie sądziłam, że to tak blisko od tego miejsca, gdzie zwykle spacerujemy (bo przecież nie oddalamy się od wyjścia nie wiadomo jak daleko) oraz, że to aż tak daleko od stajni! :D

Wcześniej nie miałam pojęcia, że aż tak blisko podjeżdżamy. Myślałam, że my tak sobie niedaleko stajni jesteśmy, a tu proszę! Najpierw do końca nie byłam pewna, czy to aby na pewno to samo miejsce, ale później zauważyłam parę rzeczy, które by się zgadzały z tym miejscem, gdzie jeździmy konno.

Dobra, nie ważne. Zostawiam już temat koni. :)
Niestety idąc do tego miejsca, miałyśmy niemiłą przygodę. Fuks zapuścił się, jak zwykle, bardziej w głąb lasu i na jakiś czas zniknął. Wołamy, wołamy (a nawet bym powiedziała wrzeszczymy) go, ale nic. Nie było nawet słychać szelestu gałęzi, nic. Kompletnie. Przestraszyłam się jak nie wiem. Fuks już kilka razy tak znikał w lesie (prawdopodobnie ma instynkt łowczy), ale… po jakimś czasie usłyszałyśmy trzy szczeko-piski. Nie brzmiało to jak Fuks, więc od razu sobie pomyślałam: no nie, zaatakował jakiegoś psa. Ale po tych trzech odgłosach nic nie było słychać. Kurczę. Już się przestraszyłam, że coś mu się stało. Już zaczęłam iść w tym kierunku, gdzie poleciał, przy okazji go wołając, na szczęście po chwili usłyszałam ziajanie z jego paszczy i szelest gałęzi. Jest. Przybiegł. I do tego cały uradowany. Na szczęście nic mu się nie stało. Nie mam pojęcia co to były za piski. Ah kurczę, zawsze nam się musi trafić jakaś przygoda… :c

DSC_1437

DSC_1439
(tak Fuks prezentuje się w nowej obroży i z nową smyczą)
Co do planów na Święta – planujemy jechać do moich dziadków, pod Lublin. Co z tego wyjdzie jeszcze dokładnie nie wiemy. Wszystko zależy od pogody, jaka będzie. Na razie czekamy na mojego brata, który przyjeżdża w sobotę z Danii. Wszystko byłoby pięknie, bo uwielbiam jeździć do dziadków, ale gdyby był śnieg byłoby jeszcze lepiej! :D
Chodzilibyśmy na spacery na pole, bawili się w ogrodzie… Oczywiście zabieram ze sobą aparat, więc postaram się jakieś fajne zdjęcia zrobić. Oby tylko śnieg dopisał! :)

Do następnej notki! :)